Siedzieliśmy pod drzewem. Filip delikatnie gładził pyskem moją grzywę.
Odpoczywaliśmy po długiej drodze, gdy usłyszeliśmy bojowe rżenie z
oddali. Sporzeliśmy po sobie i pobiegliśmy w tamtą stronę.
Na polance z jeziorkiem stały trzy konie. Dwa wyraźnie się nie lubiły.
Filip bez wachania wkroczył między gotujące się do walki ogiery.
<Daisy>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz